Tak
jak wcześniej już mogliście przeczytać, to koło naukowe w swojej działalności nawiązało współpracę z
Zakładem Poprawczym w Barczewie. Pierwsze zadanie jakie sobie postawiliśmy, aby
współpraca była owocna, to poznanie wychowanków i wychowawców. By się to jednak
udało postanowiliśmy przełamać lody, a miała to nam ułatwić wspólna zabawa
Andrzejkowa. Jednak trzeba było się do tego spotkania przygotować: wymyśleć wróżby,
przygotować wszystkie potrzebne do tego materiały. Spotkaliśmy się 19 listopada
br, oraz w dzień wyjazdu 03.12.11r. W Barczewie mieliśmy być o godzinie 1600,
więc o godz. 1500 wyszłam z koleżanką na chwilę do auta, aby
przygotować go do wyjazdu. No i przeraziłam się ponieważ w lewym kole z przodu
pojazdu było brak powietrza. Nie było by takiego problemu, ale ja po wypadku
nie mogę dźwigać i nie mam siły w dłoniach (oczywiście dochodzi ból
kręgosłupa), a koło jak by nie było trzeba zdjąć, odkręcić i założyć inne. Na
szczęście są jeszcze dżentelmeni (choć często się mówi że wyginęli), podszedł
do nas pan który zaproponował pomoc. Cała wymiana poszła bardzo sprawnie, więc
o godz. 1530 ruszyłyśmy w drogę. Droga minęła nam bardzo szybko, dzięki
żartom, bo samochód był pełen studentek. Nie obyło się bez małych komplikacji,
bo zamiast do Zakładu poprawczego dojechałyśmy do Zakładu Karnego, ale może i
dobrze bo teraz znamy również drogę do tej instytucji (więc jak będziemy jechać
z wizytą w ramach działalności naszego koła to na pewno trafimy). Zawróciłyśmy
i w kilka minut byłyśmy pod Zakładem Poprawczym.
Na
miejsce dotarłyśmy prawie jednocześnie wraz z innymi koleżankami, a więc nikt
na nikogo nie czekał. Stojąc pod drzwiami Zakładu zadzwoniłyśmy i z niecierpliwością
i uśmiechem na twarzy czekałyśmy. Zostaliśmy przywitani przez pracownika i
zaprowadzone do środka, gdzie przywitali nas inni pracownicy a wśród nich był
wychowawca. Zostały tylko kwestie formalne (zostawienie dokumentu tożsamości) i
zaprowadzono nas do przygotowanej uprzednio sali, gdzie miało odbyć się nasze
spotkanie. Zaskoczeniem było to, że pomieszczenie było przytulne i pełne
talerzy z słodkościami (naprawdę przygotowali się świetnie). Po chwili pojawili
się wychowankowie placówki, może troszkę nieufni (bo przecież większa część
widziała nas po raz pierwszy), ale pełni energii i uśmiechnięci. Zaraz jako
goście przystąpili do robienia nam i sobie kawy i herbaty. Przedstawiłyśmy się
i zachęciłyśmy do wspólnej zabawy.
Pierwsza
wróżba to numerologia (w niej wzięli udział prawie wszyscy), lecz aby przełamać
mór między nami, to szybciutko zaczęliśmy kolejną zabawą, a mianowicie jedzenie
pączka (kto szybciej zje). Nie była ona wcale taka prosta, ponieważ pączki były
na sznurku, a uczestnicy nie mogli używać rąk. Ustaliliśmy, że udział będą
brali wychowankowie i studentki. Wiem, może ktoś teraz powiedzieć: „Ale to nie
są wróżby!”, owszem nie są, ale podczas tego spotkania mieliśmy się zintegrować
z chłopami poprzez zabawę, a ten sposób
okazał się naprawdę świetny.
Jak widać zabawa przednia |
Chłopcy z
zacięciem próbują zjeść smaczne pączki
Śmiechu
było co niemiara, no i lody zostały przełamane. Ja również brałam udział w tej
konkurencji, lecz nie z wychowankiem tylko z studentką (było to po to, aby
chłopców zachęcić do kolejnych zawodów). Jednak kolejna konkurencja okazała się
dużo trudniejsza, ponieważ na sznurku były jabłka (twarde), a reguły gry się
nie zmieniły. Jednak w tej konkurencji brali udział tylko chłopcy, ale nie do
końca, bo namówiliśmy również wychowawcę. Ta konkurencja również wywołała wiele
pozytywnych emocji. Więc pierwsze koty za płoty.
Wychowawcy
nie idzie tak jak chłopcom, ale stara się jak może.
Jak
wcześniej pisałam do spotkania byłyśmy przygotowane i wróżb było wiele, jednak
nie wszystkie zdążyliśmy zrealizować. Jako studentki resocjalizacji jesteśmy
bardzo mocno zainteresowane życiem wychowanków, zarówno w placówce jak i poza
nią. Próbowałam jednak nie brać udziału we wszystkich zabawach tylko
rozmawiałam z wychowankami. Chciałam dowiedzieć
się troszkę więcej o ich życiu, przed trafieniem do zakładu jak również
o pobyt i co mają zamiar robić po opuszczeniu placówki. Nie było łatwo,
przecież mnie nie znali i nie wiedzieli kim naprawdę jestem. Jednak ten mór
również udało mi się przełamać. Pamiętam, że podczas rozmowy z jednym z nich
chłopiec zapytał: „A dlaczego Pani chce ze mną rozmawiać i wiedzieć o mnie co
robiłem przed pobytem tutaj jak również podczas mego pobytu tu?” Nie zdążyłam
mu odpowiedzieć bo zaraz dodał: „Przecież ludzie tam na wolności nie lubią
takich jak my?” Zapytałam więc szybko: „Jakich?” On odpowiedział „No nas z
poprawczaka i tych którzy siedzą we więzieniu uważają nas za gorszych…?”
Pytanie
sprowokowało mnie do dłuższej wypowiedzi: „A czym się różnicie od nas? Przecież
ja nie wiem co za mną stoi i czy kiedyś nie stanę po tej drugiej stronie? Jeśli
bym była takim człowiekiem jak ci ludzie o których mówisz to mnie dzisiaj by tu
nie było i nie studiowałabym resocjalizacji, bo jaki to by miało sens? Nigdy
nie uważałam się za lepszego człowieka tylko dlatego, że nie byłam w
poprawczaku, lub więzieniu, nie oceniam ludzi na podstawie wyglądu i tego, że
kiedyś odbywali jakąś karę. Nie mi jest osądzać drugiego człowieka, bo do końca
nie wiemy dlaczego się znalazł w takim miejscu jak na przykład to w którym Ty
jesteś, bo sam wiesz, że życie nie jest takie proste. Mam jeszcze jakieś życie
przed sobą i nie wiem co mi stanie na drodze i jak potoczy się moje życie, tego
przecież nikt nie wie. Oczywiście ja będę robić wszystko, aby żyć według norm i
zasad, ale nigdy nie wiem co przyniesie mi życie, tego niestety nie wie nikt.” Chłopiec
wtedy powiedział: „Fajnie, że pani tak myśli, ale takich jak Pani jest bardzo mało”. Odpowiedziałam „Wiem,
ale mam nadzieję, że ludzie w końcu pójdą po rozum do głowy i przestaną tak się
zachowywać”.
Swoją
drogą to naprawdę straszne, że my dorośli potrafimy być tacy głupi. Na każdym
kroku widać tą głupotę, uwielbiamy być nietolerancyjni w różnych kwestiach i
tego uczymy swoje dzieci, a przecież takie zachowanie nie jest wychowawcze,
chcemy aby inni byli dobrzy, lecz nie widzimy siebie. Uwielbiamy wygłaszać
opinię o innych nie widząc swojego postępowania. Rozmowa z wszystkimi wychowankami była cenną
lekcją, której na pewno nie zapomnę do końca życia. Są w gruncie rzeczy fajnymi
chłopcami, którzy się pogubili w swoim dziecięcym świecie przez nas dorosłych i
nie mam tu na myśli tylko rodziców tylko wszystkich, którzy wpłynęli na
zachowanie takie a nie inne wszystkich dzieci, które trafiają do takich miejsc
jak ten zakład. To przecież my dorośli uczymy dzieci pewnych zachowań, które
prowadzą do świata przestępczego, a nawet często namawiamy ich do tego aby
popełniali przestępstwa różnego rodzaju. Przykre, ale prawdziwe.
Jak
widać takie wizyty są świetne dla studentów. Ciekawa jestem jak zapamiętali nas
chłopcy! Następna wizyta ma być na wigilii, więc może się coś dowiemy.
W imieniu naszego koła naukowego dziękuję Pani
dyrektor Irenie Mysakowskiej, że tak
chętnie zgodziła się na współprace z nami. W tym miejscu również chcę
podziękować wszystkim wychowankom i wychowawcy za mile spędzony czas.
Elżbieta
Pawluć
To był na prawdę świetnie spędzony czas, pełen emocji, doświadczeń i tak jak dla mnie osobiście -wewnętrznych wzruszeń. Mam syna w ich wieku, który również w swoim życiu trochę zbłądził ( nie przebywa w takim miejscu) ale jest ciężko... Chłopcy ci tak naprawdę to zwykli młodzieńcy, którzy potrzebują dużo zrozumienia, miłości i normalnego traktowania. Mają swoje marzenia, tylko gdzieś po drodze życia pobłądzili, ale my właśnie jesteśmy od tego aby pomóc im odnaleźć ten właściwy tor... To była naprawdę cenna lekcja i mamy nadzieję , że nie ostatnia. Wszystkich tych, którzy się świetnie bawili serdecznie pozdrawiam i do następnego... :-))
OdpowiedzUsuńMam nadzieje, że w tym roku będziemy bawić się równie dobrze:)
OdpowiedzUsuń